Ale głupia. Nie będzie mi tu romansowała z byle bubkiem! Niech sobie romansuje w Kanadzie, ale nie tu! Do Kanady ja się nie wtrącam, tam niech się Tadeusz martwi! - Przecież wyraźnie widać, że to nie żaden romans, tylko podejrzana afera! jęknęłam rozdzierająco. - W podejrzane afery też jej się wdawać nie pozwolę!
polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński angielski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. Zobaczycie coś, nie czekajcie na wsparcie. You see something, don't wait for backup. Babciu, dziadku, nie czekajcie na nas. Proszę, nie czekajcie na mnie. Jeśli oferujecie usługi atrakcyjne z punktu widzenia Turysty, nie czekajcie i zasponsorujcie wybrany obiekt. If you offer services attractive from the point of view Tourist, do not wait and zasponsorujcie selected object. Pomagajcie sobie, nie czekajcie na mnie. Nikt nie może się przedrzeć, nie czekajcie na mnie. No one can get through, don't wait for me. Happy birthday. Życzę wam spokojnego wieczoru i nie czekajcie na mnie, prawdopodobnie wrócę późno. Have a nice restful time, and don't wait up, I'll probably be late. I nie czekajcie już na generała. And don't wait for the General any longer. Będę późno więc nie czekajcie na mnie Śmiało, nie czekajcie na mnie. Jeśli zauważycie ślad, nie czekajcie na pozwolenie, ale idźcie jego tropem. If you think you have a lead, don't wait for permission, just follow it. Ale jak jesteście ciekawi, nie czekajcie. Wołajcie do Niego dzisiaj, nie czekajcie do jutra. Call on Him today. Do not wait until tomorrow. Zostawcie ją mnie, nie czekajcie. Jeżeli nie wrócę do kolacji, nie czekajcie na mnie. If I am not here for dinner, don't wait for me. Ale kiedy gwiazda zacznie wybuchać, nie czekajcie i uciekajcie stąd. nie czekajcie na mnie, dobrze? Jeśli ruszy się z bronią, nie czekajcie. Jeżeli tęsknicie za wiatrem pachnącym sosnowym lasem, śniegiem po pas, spacerami wśród łąk, hal i pól - nie czekajcie na nic i przyjedźcie do uzdrowiskowej Rabki-Zdroju. If you miss the wind that smells like pine forests, waist-deep snow, walks among meadows, pastures and fields - do not wait for anything and come to the spa town of Rabka-Zdrój. Sami zobaczycie, co nadejdzie, lecz nie czekajcie na ten dzień. You will see by yourselves what will come, but do not wait for that day to come. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 185. Pasujących: 185. Czas odpowiedzi: 136 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200
Tłumaczenia w kontekście hasła "nie wrócę tam już nigdy" z polskiego na angielski od Reverso Context: A stary Clootie, skarbie, posiada moc, która może mi zapewnić, że nie wrócę tam już nigdy.
Śmiertelny atak serca dosięgnął Adolfa Poświatowskiego w hotelu Europejskim w Krakowie 22 marca 1956 roku. Poświatowska była w tym czasie w sanatoritum w Rabce, gdzie obydwoje mieli spędzić Wielkanoc. Wiadomość o śmierci męża przywiozła jej matka. "Coraz mniej wierzę w niebo (wcale nie wierzę)" pisała poetka po śmierci męża. Miała dwadzieścia jeden lat, była wdową, osobą śmiertelnie chorą i przygotowywała do druku swój pierwszy tom poezji "Hymn bałwochwalczy". Serce Poświatowskiej było tak słabe, że w Polsce nie było już dla niej ratunku. Z chorobą nie potrafili sobie poradzić lekarze z Krakowa, którzy zajmowali się nią od lat. Nawet najlepsi w Polsce kardiochirurdzy z Poznania, poproszeni o konsultację, nie zdecydowali się na operację. Jedynym ratunkiem dla poetki był zabieg za granicą. Dwa lata trwały starania, by mogła wyjechać do USA, o co zabiegali: profesor Julian Aleksandrowicz, który opiekował się Poświatowską niemal od początku choroby, rodzice, amerykańska Polonia. Organizowanie wyjazdu było prawdziwym wyścigiem z czasem, ponieważ Poświatowską z każdym dniem miała coraz mniej sił. Ostatnią przeszkodą okazało się badanie przed wejściem na pokład transatlantyku Batory, którym miała popłynąć do Nowego Jorku, by stamtąd już samolotem polecieć do Filadelfii. Okrętowy lekarz odmówił wpuszczenia poetki na statek. Interweniującej matce powiedział wprost, że w każdej chwili może oczekiwać zawiadomienia o śmierci córki. Ostatecznie w sierpniu 1958 roku Poświatowska odpłynęła do Stanów Zjednoczonych. Tam przyjęła ją Polonia, która uznała młodą rodaczkę za osobę wymagającą opieki i troski. Operacja była niezwykle trudna, a z powodu zastosowania w niej nowoczesnych rozwiązań medycznych, transmitowano ją na żywo w amerykańskiej telewizji. Ponieważ rokowania przed terapią nie były zbyt dobre, proces zdrowienia i rekonwalescencji był uważany niemal za cud. Poświatowską otaczało więc życzliwe zainteresowanie, obsypywano ją prezentami, odwiedzano, prowadzono pogawędki. Prawie nikt nie czytał tam jej wierszy. Nie wiedzieli, że ta młoda i wiotka dziewczyna o podkrążonych oczach pisze otwarte erotyki. Powrót do życiaTym większe wywołała zdumienie, gdy oświadczyła, że po udanej operacji i rehabilitacji nie chce wracać do Polski, tylko pragnie zostać i uczyć się dalej w Ameryce. Dano jej wówczas odczuć, że jest niewdzięczna i zarozumiała. Uważano, że niszczy swoje odzyskane dopiero co zdrowie. Ona tymczasem budziła się do życia. Do tej pory świat był dla niej niczym ciastko na wystawie sklepowej. Kraków znała głównie z okien taksówki, którą jeździła do kliniki. Znała sanatoria i kliniki, zmieniała kolejne szpitalne łóżka i sanatoryjne fotele, a teraz miała szansę naprawdę żyć. Z pomocą przyjaciela rozpoczęła starania o przyjęcie jej do college'u i przyznanie stypendium. Otrzymywała odmowę za odmową, aż w końcu, gdy już niemal pogodziła się z myślą o powrocie do Polski, trzy prestiżowe uczelnie zaproponowały jej stypendium. Poświatowska wybrała Smith College, jedną z najlepszych żeńskich szkół w USA. Początkowo uczyła się słabo, jednak wkrótce, gdy tylko poznała dobrze język, została jedną z najlepszych studentek. Wkrótce zaczęły o nią zabiegać amerykańskie uniwersytety. Prestiżowy Stanford University of California proponował stypendium w wysokości dwóch i pół tysiąca dolarów. l wtedy właśnie, gdy zaczął się spełniać jej amerykański sen, poetka zdecydowała się wracać do Polski. Tym razem oburzeni byli sami Amerykanie. Uważali, że Poświatowska zmarnuje się w Polsce, że zaprzepaści szansę, jaką od nich otrzymała. Tak naprawdę nie miał jej kto zatrzymać w Ameryce. Z Polonią już dawno nie utrzymywała kontaktu, cudzoziemskie koleżanki, z którymi zaprzyjaźniła się w college'u (jak Japonka Yasuko), też chciały wracać do swoich krajów, a w dodatku trochę jej zazdrościły stypendiów, zaś jedyny mężczyzna, z jakim związała się w Stanach, poeta Joseph Margolis, ostatecznie porzucił ją i wrócił do żony. Poświatowska miała nadzieję, że wyleczone serce będzie sprawne już zawsze i że będzie mogła żyć w Polsce tak samo swobodnie jak w USA. Mamo, już nie wrócę...Jesienią 1956 roku Poświatowska poznała chyba najważniejszego mężczyznę swojego życia. Jerzy Morawski był debiutującym poetą i pisarzem. Na podstawie rozmów z nim i wzajemnej korespondencji powstała "Opowieść dla przyjaciela". Był powiernikiem jej najskrytszych myśli. "Jesteś mi równie bliski jak moje własne serce", napisała w jednym z listów. Poświatowska, przyzwyczajona do opieki i admiracji, z trudem przyjmowała krytykę, tymczasem Morawski - jako jeden z niewielu ludzi - stawiał jej wysokie wymagania intelektualne i emocjonalne. To jemu mówiła o swoim życiu w Ameryce, opisywała strach przed operacją, śmierć przyjaciół z oddziału szpitalnego w Filadelfii. Ona, wówczas 23-letnia, miała świadomość, że może spotkać ją ten sam los, co Stellę czy Rosemarie, które zmarły podczas zabiegów. "Opowieść..." stała się historią odkrywania siebie, budowania własnej tożsamości. Do czasów amerykańskich życie Poświatowskiej, wypełnione chorobą, cierpieniem i śmiercią, było w gruncie rzeczy losem dość jałowym. Gdy nagle okazało się, że może już o sobie decydować, nie wahała się. Wiedziała, czego chce i ogromną radość sprawiło jej to, że może wreszcie decydować o sobie. Nienawidziła, gdy w Polsce, przed operacją, lekarze kazali jej siedzieć w fotelu i czytać książki. "Niedoczekanie - zwykła mawiać do siebie. - Hasieńko, siedź w fotelu - brr! - Hasieńko, książeczki sobie czytaj! - Niedoczekanie! -pisała. Powrót "Batorym" do Polski był tak różny od wyjazdu... Tamta podróż dawała ledwie nadzieję, ta pewność. Poświatowska wierzyła, że będzie zdrowa. Rozpoczęła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, później została asystentką na wydziale filozofii. Mieszkała w domu literatów przy Krupniczej, a jej sąsiadką była Wisława Szymborska. Publikowała coraz więcej własnych utworów i przekładów, w tym Margolisa, swojej dawnej miłości, l gdy wszystko wydawało się wreszcie dobre i spokojne, poczuła znajome ukłucie pod lewą łopatką. Potem kolejne. Znowu było jej zimno i duszno. Wróciły szpitalne łóżka i sanatoria. To wszystko, przed czym uciekała, znowu miało ją w garści. W dodatku Jerzy Morawski nie zgadzał się, by opublikowała zbiór jego listów, który był już przygotowany do druku. "Ta dziewczyna stanęła po stronie struktur niweczących tę miłość. Była coraz bardziej daleka, daleka - jak zatopiona katedra" - tak wiele lat później pisarz usprawiedliwiał powody odmowy. Jeszcze zdążyła pojechać do Jugosławii i do Paryża. A potem było to samo co zwykle. Matka siedząca przy łóżku i "kłamiąca oczami", lekarze, pielęgniarki i wszechwładna śmierć. Trzy miesiące spędziła w krakowskiej klinice, czekając na operację. Niedługo przed śmiercią, powiedziała do matki: "Ja już nie wrócę". Chyba czuła, że jej czas dobiega końca, bo już nie walczyła, poddawała się... Zmarła 11 października po nieudanej operacji.cFKKXYA.